UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem
 

Lęki - Paniczny lęk, po którym następuje fascynacja

Spis treści

 

 

Paniczny lęk, po którym następuje fascynacja.

 

- To dziecko składa się z samych sprzeczności – mówi ojciec Jacka do jego matki.
- Dlaczego tak sądzisz, kochanie? – odpowiada ona. – Wydaje mi się, że jest on dobrym, małym chłopcem. Wiem, zdenerwowało cię to rozpalenie ognia w ogrodzie, ale on przecież nie zdawał sobie sprawy z tego, że może zająć się szopa.
- No właśnie, ten ogień. Pół roku temu tak się bał, że nie podchodził nawet do kominka, a teraz rozpala ogień, gdzie się da, gdy tylko dostanie zapałki w swoje ręce. Nie widzę w tym sensu. To dziecko składa się z samych sprzeczności.

 

Może to i prawda, ale jeżeli na tym polega sprzeczność, to nie jest jeszcze najgorzej, ponieważ w świetle tego, co wiemy o ludzkim zachowaniu, uczynki Jacka są najzupełniej normalne. Kiedy miał sześć lat, zaczął bać się ognia, co w tym wieku nie jest niczym niezwykłym. Jak większość ludzi w podobnej sytuacji, starał się trzymać z dala od tego, co napawało go strachem. Jego rodzina natychmiast to spostrzegła.

 

Teraz jednak, pół roku później, nie tylko nie boi się już ognia, ale czuje do niego nieodparty wprost pociąg. Kocha płomienie i nigdy nie ma ich dość. Jeżeli więc w pobliżu nic się akurat nie pali, to Jacek sam stara się tę lukę wypełnić. Rezultaty bywają niebezpieczne.

 

Tego typu reakcji można się po sześcioletnim dziecku spodziewać. Naturalną koleją rzeczy najpierw ucieka on jak najdalej od tego, czego się boi, później zaś wchodzi w bardzo bliski kontakt z tym zjawiskiem. Wtedy przychodzi czas na trzeci etap, wyważony. Dziecko nauczyło się kontrolować swój lęk. Potrafi posłużyć się daną rzeczą albo zupełnie ją zignorować. W wypadku ognia ani jego lęk nie był bezzasadny, ani też pociąg całkiem niepojęty. Teraz zaś dziecko umie panować na swoimi reakcjami. Gdyby udało się nam lepiej zrozumieć ten mechanizm, moglibyśmy pomóc nawet namiętnym podpalaczom.

 

Wiedząc o tym wszystkim, łatwiej jest wypracować skuteczne metody postępowanie z własnymi dziećmi. Nie zmusza się ich do stawania w obliczu rzeczy, których się boją, mając świadomość, że ucieczka od przedmiotu lęku jest reakcją naturalną i nie należy się jej przeciwstawiać.

 

Długotrwałość takiego uciekania zależy od osobowości konkretnego dziecka oraz od tego, jak bardzo się ono boi. Jeżeli ten okres jest krótki, to i następujący po nim okres fascynacji przedmiotem uprzedniego lęku również będzie trwał krótko. I, odpowiednio, to samo dzieje się wtedy, gdy okres trzymania się na dystans jest długi.

 

Nie należy krzyczeć, zawstydzać ani zmuszać. Czasami najmądrzej jest stać na uboczu, nie doprowadzając zbyt szybko do tego, by dziecko stało się w pełni świadome swych lęków, a jedynie starając się chronić je przed ich zbytnią intensywnością. W innych wypadkach rozsądniej będzie porozmawiać z nim na ten temat. Powiedzcie mu, że teraz nastanie okres, w którym będzie odczuwało przemożną chęć ucieczki od pewnych rzeczy, ludzi, sytuacji, i że może liczyć na Waszą pomoc i ochronę. Takie stanowisko wpłynie na nie kojąco, dzięki czemu może poradzić sobie ze swoim lękiem szybciej, niż gdyby miało borykać się z nim w samotności. Kiedy następnie nadejdzie okres fascynacji, postarajcie się także postępować spokojnie.

 

Oczywiście, poszczególne sytuacje różnią się między sobą i do każdej z nich należy podchodzić osobno. Jest jednak kilka ogólnych prawideł określających, co należy, a czego nie wolno robić. Stosując się do nich trzeba, oczywiście, zawsze pamiętać, że każde dziecko jest indywidualnością, a każdy przypadek jest niepowtarzalny, co ogranicza wartość tego typu uogólnień.