UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem
 

Lęki

Spis treści

Tekst pochodzi z książki "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat", którego autorami są: Frances L. Ilg, Louise Bates Ames, Sidney M. Baker. Książka została wydana przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

 


 

 

Każdy wiek ma swoje lęki.

 

Koledzy nastraszyli Darka w pewien wieczór wigilijny i od tamtego czasu co roku o tej porze trzęsie się on ze strachu. Opiekunka zagroziła Jarkowi, że jeżeli nie będzie spał, to przyjdzie po niego czarownik, i od tej pory chłopczyk nie zaśnie przy zgaszonym świetle. Nieznany pies ugryzł Basię i teraz dziewczynka boi się psów.

 

Każdemu dziecku mogą przydarzyć się jakieś nieszczęśliwe wypadki, które stają się powodem lęków. Obowiązkiem rodziców jest strzec przed nimi swoje dziecko, ale niemożliwe jest całkowite wyeliminowanie uczucia strachu z jego życia. Wydaje się bowiem, że dziecko musi w czasie swojego rozwoju przejść przez pewne fazy stanów lękowych. Oczywiście występują tutaj różnice indywidualne, ale mówiąc ogólnie, każdy wiek ma właściwe sobie lęki. Oto ich skrócony wykaz:

 

2 lata:
rozmaite lęki, głównie natury słuchowej – pociągi, ciężarówki, grzmot, spłukiwanie wodą ubikacji, odkurzacz.
Lęki wizualne – ciemne kolory, duże przedmioty, pociągi, kapelusze.
Przestrzenne – zabawka czy łóżeczko zabrane z normalnego miejsca, przeprowadzka do nowego domu, lęk przed wpadnięciem do studzienki ściekowej.
Związane z ludźmi – wyjazd matki, jej nieobecność w porze zasypiania.
Deszcz i wiatr.
Zwierzęta, szczególnie dzikie.

 

2 i pół roku:
Wiele lęków, szczególnie przestrzennych – obawa przed ruchem albo przed przesuwaniem przedmiotów, przed nieoczekiwanymi relacjami przestrzennymi, na przykład, gdy ktoś wchodzi do domu innymi drzwiami.
Zbliżające się duże przedmioty – takie jak ciężarówka.

 

3 lata:
Dominują lęki wizualne – starzy, pomarszczeni ludzie, maski, „czarownice".
Ciemność.
Zwierzęta.
Policjanci, włamywacze.
Wieczorne wyjście rodziców.

 

4 lata:
Powracają lęki słuchowe, szczególnie odgłosy silników.
Ciemność.
Dzikie zwierzęta.
Wyjście matki, szczególnie wieczorem.

 

5 lat:
Niewiele lęków. Przeważnie wizualne.
Mniej obaw przed zwierzętami, złymi ludźmi, czarodziejami.
Konkretne, przyziemne obawy o potłuczenie się przy upadku, pogryzienie przez psa i tym podobne.
Ciemność.
Obawa, że matka nie wróci do domu.

 

6 lat:
Duże natężenie stanów lękowych, wywołanych przede wszystkim przez bodźce dźwiękowe – dzwonek do drzwi, telefon, czyjś monotonny, nieprzyjemny sposób mówienia, spłukiwanie wody w ubikacji, odgłosy wydawane przez ptaki i owady.
Obawy przed światem nadprzyrodzonym – duchy, wiedźmy.
Lęk, że ktoś chowa się pod łóżkiem.
Przestrzenne – obawa przed zgubieniem się. Dziecko boi się iść do lasu.
Obawa przed żywiołami – ogień, woda, grzmot, błyskawice. Dziecko boi się zasypiać, kiedy jest samo w pokoju, lęka się również samo zostać w domu.
Obawa, że matki nie będzie w domu, kiedy dziecko wróci, że coś jej się stanie, że może umrzeć.
Lęk przed pobiciem przez innych.
Dziecko dzielnie znosi duże rany, ale boi się drzazg, drobnych skaleczeń, widoku krwi z nosa.

 

Z naszych obserwacji, którym poddaliśmy tysiące normalnych dzieci, wynika, że każde z nich od czasu do czasu boi się czegoś, co rodzicom wydaje się zupełnie niegroźne. Otuchy rodzicom powinien jednak dodać fakt, że te lęki nie pojawiają się zupełnie dowolnie ani też w sposób dla każdego dziecka całkowicie indywidualny.

 

Przeciwnie, stwierdziliśmy, że pojawiają się one – i szybko znikają – w pewnym porządku. Na przykład, jak wynika to z przedstawionego wykazu, dwulatki często boją się nagłych, głośnych dźwięków, wydawanych przez odkurzacz albo lokomotywę. Dla dwuipółlatków bardziej charakterystyczne są lęki albo obawy przed poruszającymi się przedmiotami lub pojazdami. Lęki trzylatków zazwyczaj są natury wizualnej. Każdy wiek ma zatem swoje lęki.

 


 

 

Ucieczka przed źródłem lęku jest naturalną reakcją

 

W dużym domu towarowym matka zdecydowanym ruchem wciąga wrzeszczącego trzylatka do windy.
- Ja zdaję sobie sprawę z faktu, że to dziwnie wygląda – tłumaczy się przed innymi pasażerami – ale, widzicie państwo, mój synek strasznie boi się windy i wiem, że jedynym sposobem, aby pokonał swój strach, jest zmusić go, by tak często jeździł windą, aż do niej przywyknie.
Tymczasem nie jest to wcale jedyny sposób. Co więcej, w większości wypadków nie jest to nawet dobry sposób. Zdumiewające, ale i niepokojące jest to, jak bardzo rozpowszechniona jest ta postawa.
Celina ma lęk wysokości. Zabierzmy ją na najwyższą górę! Jędrek panicznie boi się krów. Chodźmy z nim na pastwisko! Gorzej jeszcze – Dawid boi się wody. Trzeba go do niej wrzucić! Nie twierdzimy, że ta metoda nigdy nie działa. W ciągu wielu lat naszej praktyki klinicznej zdarzyło się nam oglądać najdziwniejsze sposoby postępowania z dziećmi, które w pewnych wypadkach okazywały się jednak skuteczne. Dziecko, w miarę jak dojrzewa, zmierza ku stanowi optymalnemu, bez względu na to, co robią rodzice. Lecz działania w dobrym kierunku są bez wątpienia pomocne, a w przypadku dzieci bardziej wrażliwych mają podstawowe znaczenie.

 

Właściwe postępowanie z lękami trapiącymi dzieci musi opierać się na zrozumieniu faktu, że lęk nie jest czymś złym i godnym potępienia. W społeczeństwach prymitywnych albo wśród zwierząt, ludzie czy istoty żywe boją się tego, co może im zaszkodzić, i oddalają się od tego tak szybko, jak umieją, nierzadko ratując w ten sposób własne życie.

 

Z nami nie dzieje się inaczej. Dziecko ucieka przed tym, co wydaje mu się niebezpieczne i może wyrządzić mu krzywdę. Jak długo utrzymuje się taka skłonność do uciekania, zależy zarówno od konkretnego dziecka, jak i od sytuacji. Dopóki jednak nie ma naprawdę ważnych powodów, by zachowywać się inaczej, powinno się uszanować naturalny odruch unikania tego, co wzbudza lęk.

 

U jednych dzieci reakcja obronna tego typu zdarzy się tylko raz czy dwa. W innych wypadkach może trwać tygodniami lub miesiącami. Zasadą jest, że – nawet bez żadnej pomocy z Waszej strony – dziecko z tego wyrośnie. W miarę upływu czasu zmienia się widzenie świata. Rzeczywistość staje się coraz bardziej zrozumiała, a przez to mniej przerażająca.

 

Jeżeli jednak dziecko nie może pozbyć się jakichś lęków mimo upływu czasu, należy mu w tym stopniowo pomagać. Jeżeli boi się dużych, groźnych psów, można mu kupić małego szczeniaczka. Jeżeli boi się morza, pozwólcie mu chlapać się w płytkim, ciepłym basenie albo w jeziorku.

 

Nie rzucajcie go jednak na głęboką wodę, ani dosłownie, ani w przenośni. Nie okazujcie zniecierpliwienia, jeżeli dziecko nie potrafi pokonać własnych lęków tak szybko jak Waszym zdaniem powinno. W żadnym wypadku nie stosujcie terapii szokowej! Nie zmuszajcie dziecka, aby zmierzyło się z tym, czego się boi.

 

A co najważniejsze – do wszystkich lęków należy odnosić się ze zrozumieniem. U normalnego, zrównoważonego dziecka mają one na ogół krótki żywot. Często zaś dzieje się tak, że kiedy dziecko pokona już lęk, zaczyna odczuwać niezwykły wprost pociąg do rzeczy lub sytuacji, której przedtem tak panicznie się bało.

 


 

 

Paniczny lęk, po którym następuje fascynacja.

 

- To dziecko składa się z samych sprzeczności – mówi ojciec Jacka do jego matki.
- Dlaczego tak sądzisz, kochanie? – odpowiada ona. – Wydaje mi się, że jest on dobrym, małym chłopcem. Wiem, zdenerwowało cię to rozpalenie ognia w ogrodzie, ale on przecież nie zdawał sobie sprawy z tego, że może zająć się szopa.
- No właśnie, ten ogień. Pół roku temu tak się bał, że nie podchodził nawet do kominka, a teraz rozpala ogień, gdzie się da, gdy tylko dostanie zapałki w swoje ręce. Nie widzę w tym sensu. To dziecko składa się z samych sprzeczności.

 

Może to i prawda, ale jeżeli na tym polega sprzeczność, to nie jest jeszcze najgorzej, ponieważ w świetle tego, co wiemy o ludzkim zachowaniu, uczynki Jacka są najzupełniej normalne. Kiedy miał sześć lat, zaczął bać się ognia, co w tym wieku nie jest niczym niezwykłym. Jak większość ludzi w podobnej sytuacji, starał się trzymać z dala od tego, co napawało go strachem. Jego rodzina natychmiast to spostrzegła.

 

Teraz jednak, pół roku później, nie tylko nie boi się już ognia, ale czuje do niego nieodparty wprost pociąg. Kocha płomienie i nigdy nie ma ich dość. Jeżeli więc w pobliżu nic się akurat nie pali, to Jacek sam stara się tę lukę wypełnić. Rezultaty bywają niebezpieczne.

 

Tego typu reakcji można się po sześcioletnim dziecku spodziewać. Naturalną koleją rzeczy najpierw ucieka on jak najdalej od tego, czego się boi, później zaś wchodzi w bardzo bliski kontakt z tym zjawiskiem. Wtedy przychodzi czas na trzeci etap, wyważony. Dziecko nauczyło się kontrolować swój lęk. Potrafi posłużyć się daną rzeczą albo zupełnie ją zignorować. W wypadku ognia ani jego lęk nie był bezzasadny, ani też pociąg całkiem niepojęty. Teraz zaś dziecko umie panować na swoimi reakcjami. Gdyby udało się nam lepiej zrozumieć ten mechanizm, moglibyśmy pomóc nawet namiętnym podpalaczom.

 

Wiedząc o tym wszystkim, łatwiej jest wypracować skuteczne metody postępowanie z własnymi dziećmi. Nie zmusza się ich do stawania w obliczu rzeczy, których się boją, mając świadomość, że ucieczka od przedmiotu lęku jest reakcją naturalną i nie należy się jej przeciwstawiać.

 

Długotrwałość takiego uciekania zależy od osobowości konkretnego dziecka oraz od tego, jak bardzo się ono boi. Jeżeli ten okres jest krótki, to i następujący po nim okres fascynacji przedmiotem uprzedniego lęku również będzie trwał krótko. I, odpowiednio, to samo dzieje się wtedy, gdy okres trzymania się na dystans jest długi.

 

Nie należy krzyczeć, zawstydzać ani zmuszać. Czasami najmądrzej jest stać na uboczu, nie doprowadzając zbyt szybko do tego, by dziecko stało się w pełni świadome swych lęków, a jedynie starając się chronić je przed ich zbytnią intensywnością. W innych wypadkach rozsądniej będzie porozmawiać z nim na ten temat. Powiedzcie mu, że teraz nastanie okres, w którym będzie odczuwało przemożną chęć ucieczki od pewnych rzeczy, ludzi, sytuacji, i że może liczyć na Waszą pomoc i ochronę. Takie stanowisko wpłynie na nie kojąco, dzięki czemu może poradzić sobie ze swoim lękiem szybciej, niż gdyby miało borykać się z nim w samotności. Kiedy następnie nadejdzie okres fascynacji, postarajcie się także postępować spokojnie.

 

Oczywiście, poszczególne sytuacje różnią się między sobą i do każdej z nich należy podchodzić osobno. Jest jednak kilka ogólnych prawideł określających, co należy, a czego nie wolno robić. Stosując się do nich trzeba, oczywiście, zawsze pamiętać, że każde dziecko jest indywidualnością, a każdy przypadek jest niepowtarzalny, co ogranicza wartość tego typu uogólnień.

 


 

 Czego nie wolno robić, kiedy dziecko się boi:

 

  • wyśmiewać się z jego lęków,
  • zawstydzać go przed innymi,
  • zmuszać go do stawiania czoła lękotwórczej sytuacji, dopóki samo nie jest jeszcze do tego gotowe i dopóki nie będziecie mieli absolutnej pewności, że postępujecie właściwie (a to zdarza się bardzo rzadko),
  • niecierpliwić się,
  • zakładać, że Wasze dziecko boi się z Waszej albo z własnej winy,
  • uważać, że w tym lękach jest coś złego, nienormalnego.

 


 

 Co należy robić, kiedy dziecko się boi:

 

  • zrozumieć jego lęk,
  • pamiętać, że samo z niego wyrośnie,
  • pozwolić, przynajmniej przez jakiś rozsądny czas, na unikanie budzącej lęk sytuacji, zanim podejmie się próby oswojenia z nią dziecka.

 

Najlepsza jest metoda „małych kroków". Jeżeli dziecko ma lęk wysokości, wychodźcie z nim najpierw na najniższe piętra; jeżeli boi się psów, kupcie mu najpierw szczeniaka. Takie stopniowanie nie zawsze jednak się sprawdza. Niektóre dzieci muszą zrobić od razu wielki krok.

 

Kiedy nadchodzi okres fascynacji przedmiotem lub sytuacją uprzednio wzbudzającą lęk, należy umożliwić dziecku zrealizowanie pragnień, ale pod uważnym nadzorem. Jeżeli uprzednio bało się ognia, teraz może zechcieć rozniecać go wszędzie. Pozwólcie mu więc zapalać świeczki, rozpalać kominek, palić sztuczne ognie, oczywiście w Waszej obecności.

 

Przyjrzyjcie się lękom dziecka przez pryzmat jego osobowości. Czy boi się dziwnych dźwięków albo widoków? A może ruchu? W granicach rozsądku starajcie się oszczędzić mu sytuacji, które wywołują lęk.

 

Zapoznajcie się z tym, czego boją się dzieci w różnych okresach rozwoju. Możecie mniej przejmować się jakimś stanem lękowym, wiedząc, że jest charakterystyczny dla danej grupy wiekowej i na ogół szybko mija.

 

Jeżeli dziecko boi się jakichś ważnych życiowych sytuacji, które jednak musi znosić, na przykład szkoły, starajcie się dociec szczegółowych przyczyn lęku.

 

Jeśli jednak lęk Waszego dziecka utrzymuje się na wysokim poziomie, nie zmniejsza wraz z upływem czasu i nie potraficie znaleźć dla niego wytłumaczenia, niezbędna może okazać się pomoc specjalisty.

 


 

 

Lęk przed ciemnością

 

Jednym z najbardziej powszechnych i najdłużej się utrzymujących lęków dziecięcych jest lęk przed ciemnością. Rozpoczyna się zazwyczaj w połowie trzeciego roku życia i potrafi trwać, w tej czy innej formie, nawet do wieku dojrzałego. Przed ukończeniem pierwszego roku życia wiele dzieci wydaje się zupełnie nie bać ciemności (chociaż zdarza się też, że dziesięcio- czy jedenastomiesięczne dziecko wychodzi na czworakach z ciemnego pokoju o zmierzchu albo pędem opuszcza ciemną ubikację kierując się w stronę okna). W drugim roku życia dzieci potrafią z wielką gracją poruszać się w ciemności po własnym pokoju, szczególnie jeżeli jest to pora spania. Ich oczy są przyzwyczajone do ciemności.

 

O sposobach postępowania z tą bardzo powszechną formą lęku pisaliśmy, omawiając problemy ze spaniem. Książka Crossy Bonsalla, Who is afraid of the dark? (Kto się boi ciemności?) może pomóc dzieciom w wieku od czterech do ośmiu lat w przezwyciężaniu tego zupełnie naturalnego lęku.

 


 

 

Lęk przed psami

 

Są dzieci, które zupełnie nie boją się psów. U tych zaś, które taki lęk wykazują, ma on zazwyczaj charakter przejściowy.

 

Jeżeli dziecko boi się, to ten lęk, jak wszystkie inne, trzeba uszanować. Najłatwiej go przezwyciężyć, organizując dziecku tyle rozmaitych doświadczeń z psami, ile jest ono w stanie zaakceptować.

 

I tak, często dziecko boi się tylko dużych psów, zupełnie dobrze znosząc obecność przedstawicieli małych ras i szczeniaków. Bywa też, że lęk dotyczy tylko bezpośredniego kontaktu, a nie pojawia się, gdy zostaje zachowana odpowiednia odległość. Niekiedy dziecko samo umie podejść do psa, boi się zaś, gdy to pies podchodzi do niego. Czasami lęk jest mniejszy, jeśli rodzice trzymają psa na smyczy albo – jeszcze lepiej – gdy dodają dziecku otuchy i pewności, trzymając je za rękę.

 

Są dzieci, które muszą zacząć z jeszcze niższego piętra – od pluszowych piesków albo od książek i opowiadań o psach. Niektóre natomiast godzą się na małego kotka, choć boją się szczeniaka.

 

W wielu wypadkach zaplanowany z wyprzedzeniem i uzgodniony z dzieckiem zakup małego pieska jest najlepszym sposobem przezwyciężenia tego lęku. Nawet wtedy jednak, gdy w kręgu rodzinnym pojawi się nowy domownik – pies – nie należy zmuszać małego dziecka do głaskania tych stworzeń, jeżeli samo nie przejawia ku temu ochoty.

 

Także u tych dzieci, które w zasadzie nie boją się psów, około szóstego, siódmego roku życia mogą występować objawy takiego lęku. Natomiast niektóre dziesięciolatki oświadczą Wam z dumą, że już się psów nie boją.

 


 

 

Lęk przed wodą

 

Najwcześniejszy i najbardziej powszechny lęk przed wodą pojawia się w związku z kąpielą. Może on wystąpić w każdym wieku, ale najczęściej zdarza się między osiemnastym a dwudziestym czwartym miesiącem życia. Dziecko nagle zaczyna odmawiać pójścia do wanny i krzyczy za każdym razem, kiedy zbliża się moment kąpania.

 

Zasadą jest, że jeżeli tego typu lęk pojawi się, należy go uszanować. Im więcej razy wykąpiecie siłą wrzeszczące i opierające się dziecko, tym bardziej ten opór może wzrosnąć.

 

W takiej sytuacji najlepiej na kilka dni zerwać z rutyną codziennej kąpieli. Można zrezygnować z kąpieli w dużej wannie, posłużyć się miednicą ustawioną w kuchni albo łazience, ograniczać się tylko do niezbędnego umycia gąbką.

 

W większości wypadków ta prosta taktyka doskonale zdaje egzamin. Jeżeli natomiast ma się do czynienia ze szczególnie zatwardziałym oporem, to czasem dobrze, by kąpielą zajął się przez jakiś okres ktoś inny niż matka. Bywają bowiem dzieci, które lepiej sprawują się w obecności kogoś „z zewnątrz". Być może uznają one, że ta nowa osoba nie będzie tak wrażliwa na ich obiekcje, a może po prostu nie wiedzą, jak się zachować w nietypowej sytuacji. Niektóre dzieci godzą się iść do wanny razem z ojcem, szczególnie jeśli podczas kąpieli trzyma on je na kolanach.

 

Lęk przed wodą nad jeziorem czy na plaży to inny problem, w pewnym sensie nie tak poważny, ponieważ kąpiel jest tam przyjemnością, a nie koniecznością.

 

Stare nauki typu „Wrzuć go do wody, a przestanie się bać" albo „Trzeba go zawstydzić" nie są już dzisiaj w modzie. Najlepsza jest łagodna zachęta – słowem lub własnym przykładem. Unikać należy zaś wszelkiego nacisku, a już szczególnie – fizycznego. Zainteresowanie pływaniem i silne pragnienie przezwyciężenia lęku przed wodą przychodzi u wielu dzieci samo, około siódmego roku życia.

 

Zanim to nastąpi, pozwólcie po prostu dziecku bawić się na brzegu, aż nabierze tyle pewności siebie, że samo wejdzie do wody.

 

Ten problem, o ile tylko nie zostanie spotęgowany nieumiejętnym postępowaniem rodziców, ma – jeżeli nie liczyć dzieci wyjątkowo bojaźliwych – charakter przejściowy. Znamy pewną rodzinę, która posunęła się tak daleko, iż wykupiła swojemu synowi lekcje pływania, umawiając się z nim, że tak długo jak będzie chciał, może jedynie się przypatrywać, nie wchodząc wcale do wody. Po siedmiu zajęciach, w czasie których tylko obserwował innych, chłopiec skoczył do basenu i wkrótce pływał nie gorzej, a może nawet lepiej od swoich rówieśników.

 


 

 

Lęk przed dentystą

 

Większość dzieci, z wyjątkiem tych o bardzo twardym charakterze lub tych, u których poprzednie doświadczenia tego rodzaju przebiegały pomyślnie, odczuwa przynajmniej trochę lęku przed wizytą u dentysty.

 

Jeżeli jest to zupełnie zrozumiały, utrzymywany w granicach rozsądku strach przed potencjalnie bolesnym, a w każdym razie nieprzyjemnym przeżyciem, to nie stanowi on praktycznie problemu, ponieważ dzieci potrafią go opanować, dają się zaprowadzić do dentysty i pozwalają zrobić wszystko, co niezbędne.

 

Inne dzieci opierają się wprawdzie, ale ten opór może być przezwyciężony w stosunkowo prosty sposób. Często wystarczy po prostu stanowcza postawa rodziców : „Trzeba to zrobić".

 

Czasami skuteczne jest powiadomienie dziecka z wyprzedzeniem i przygotowanie go, jakaś drobna, ale znacząca dla niego nagroda albo asysta ojca zamiast matki.

 

Niektórzy rodzice wykupują u dentysty wizyty, które mają służyć wyłącznie oswojeniu dziecka i przełamaniu jego lęku. Obiecuje mu się wówczas, że tym razem nie będzie poddawane żadnym zabiegom, a jedynie otrzyma możliwość przyjrzenia się, na czym polega leczenie.

 

Bywają jednak dzieci, które nie reagują na żadne techniki i z całej siły sprzeciwiają się przeprowadzeniu jakichkolwiek zabiegów na swoich zębach. Dawniej rodzice ci posługiwali się siłą. Słyszeliśmy nawet o takim dentyście, któremu opornych pacjentów przyprowadzał policjant.

 

Współcześnie większość dentystów zajmuje inne stanowisko. Jak powiedział jeden z nich : „Nie powinno się nigdy zmuszać dziecka do zabiegów dentystycznych. Na ogół zresztą nie jest to konieczne, jeśli tylko okażesz swoim małym pacjentom, że ich lubisz. Jeżeli natomiast ich nie lubisz, to nie możesz oczekiwać, że oni polubią ciebie. A jest ważne, by cię lubili – gdyż wtedy cała rzecz staje się dla nich o wiele łatwiejsza".

 

Ten sam dentysta przyznał jednak, że mimo planowania z wyprzedzeniem obietnic nagradzania wysiłków maluchów (na przykład stosowanie nowokainy itp.), by zabieg był możliwie bezbolesny, niektóre dzieci ciągle się opierają. W takich sytuacjach zalecał on odsunięcie leczenia na jakiś czas. Stwierdził bowiem, że dziecko, które w październiku opiera się ze wszystkich sił, w styczniu bywa ustępliwe.

 

Zdarza się jednak, że zabieg dentystyczny nie może być odkładany, a rozmaite dyktowane zdrowym rozsądkiem wyniki, podejmowane w celu przezwyciężenia lęku dziecka, nie przynoszą rezultatu. Nawet w takich sytuacjach większość współczesnych dentystów odradza stosowanie siły. Wolą raczej zastosować ogólne znieczulenie. Niektóre gabinety dentystyczne są dzisiaj na to przygotowane, w innych przypadkach przyjmuje się dziecko na oddział szpitalny i tam przeprowadza zabieg.

 

Rzadko kiedy trzeba się posuwać aż tak daleko. Jednakże większość dentystów jest dzisiaj zgodna co do tego, że nawet tak ekstremalny tryb postępowania jest lepszy niż przezwyciężanie dziecięcego lęku i oporu za pomocą siły.

 


 

 

Lęk przed szpitalem

 

W jaki sposób przygotować dziecko do koniecznego pobytu w szpitalu, tak aby uniknąć niepotrzebnego lęku, to problem, który nie ma jednego „właściwego" rozwiązania.

 

Reakcje dziecięce na hospitalizację są ogromnie zróżnicowane i zależą między innymi od długości pobytu, ciężkości choroby, oswojenia się – lub jego braku – ze szpitalem, a jeszcze bardziej – od charakteru dziecka i od umiejętnego przygotowania go przez rodziców do nowego rodzaju doświadczeń.

 

Charakter dziecka – stopień łatwości, z jaką godzi się ono na oddzielenie od rodziców i akceptuje nowe, nieznane otoczenie – należy więc do czynników decydujących. Tu zaś nie da się zbyt wiele zrobić. Biorąc jednak ten charakter pod uwagę, trzeba starać się zrobić wszystko, co możliwe, aby jak najlepiej przygotować dziecko na pobyt w szpitalu.

 

Znając dobrze własne dziecko, musicie umieć sami ocenić, czy lepiej jest powiedzieć mu z dużym wyprzedzeniem czy z krótszym, czy należy wszystko przedstawić mu bardzo szczegółowo, czy wystarczy w zarysach. Niektóre dzieci czują się lepiej, gdy wszystko jest „zapięte na ostatni guzik". Inne w takiej sytuacji za bardzo się przejmują, więc lepiej, kiedy wypadki je zaskakują.

 

Działając z wyprzedzeniem, można opowiadać dziecku, na czym polega życie w szpitalu. Może ono bawić się w doktora lub pielęgniarkę, używając dostępnych obecnie w sklepach zestawów „Małego lekarza". Niektórzy rodzice wybierają się nawet z dziećmi do szpitala na coś w rodzaju rekonesansu. Ogromną pomocą mogą być liczne książki, które mają za zadanie opowiedzieć dziecku o szpitalu.

 

W większości wypadków opór dziecka jest spowodowany raczej nieznajomością szpitala niż jakimiś konkretnymi sprawami, które mają w nim nastąpić. Dlatego wszystkie podejmowane przez Was działania, mające na celu zaznajomienie dziecka z tym, co je czeka, mogą być bardzo pomocne.

 

Oprócz tego musicie pamiętać, że dziecku zawsze trzeba mówić prawdę, w tej sytuacji, jak i we wszystkich innych. Nie obiecujcie, że nie będzie bolało, bo może boleć. Nie przysięgajcie, że go nie zostawicie, skoro najprawdopodobniej będziecie musieli. Nie zapewniajcie, że będzie wspaniale, bo raczej nie będzie.

 

Dobrze jest natomiast przygotować coś miłego na powrót ze szpitala i powiedzieć o tym dziecku. Będzie wówczas miało na co czekać.

 

Na tym się jednak rzecz nie kończy. W placówkach opieki zdrowotnej coraz lepiej się obecnie rozumie, że nie wystarczy jedynie dbać o zdrowie fizyczne dziecka. W trosce o dobrą kondycję psychiczną małych pacjentów szpitale stają się coraz bardziej otwarte na współpracę. W wielu z nich są dzisiaj także miejsca dla rodziców – w tym samym pokoju, w którym jest dziecko, lub w pokoju obok.